Flambeeria
to mała knajpka, w zasadzie na rogu Emilii Plater i Hożej. Specjalizuje się,
jak sama nazwa wskazuje, w tartach flambèe rodem z alzackiej kuchni. To urocze
i bezpretensjonalne miejsce na niezobowiązujące spotkanie w gronie przyjaciół.
Czym jest
tarte flambèe? To rodzaj bardzo cienkiego ciasta składającego się tylko z mąki,
wody i oliwy gdzie podstawowym składnikiem jest crème fraiche. To potrawa
wywodząca się z Alzacji, choć znana również w Niemczech (tu nosi nazwę flammkuchen).
Początkowo pełniła rolę „testera” temperatury pieca do wypiekania chleba. Bardzo
często mylona jest z pizzą ze względu na wygląd. Klasyczna tarte flambèe składa
się z crème fraiche, boczku pokrojonego w słupki i cebuli pokrojonej w piórka.
Skąd pomysł
na Flambeerię? Wyróżnij się albo zgiń. To jedna z ważniejszych zasad działania.
Na warszawskiej mapie pizzerii jest mnóstwo. Wyrastają jak grzyby po deszczu. A
tarte flambèe znajdziemy tylko tutaj. Właściciele zanim otworzyli lokal
spędzili miesiące w podróży w poszukiwaniu idealnych receptur. Później
sprawdzali przepisy na znajomych.
Wystrój lokalu jest prosty. Centralnym punktem jest bar i piec opalany drewnem. (Tak na marginesie właściciele mieli nie lada przeprawy, aby uzyskać zgodę na jego zainstalowanie w tej starej kamienicy). Wokół kilka drewnianych stolików i większy tzw. „common table” na wyższych stołkach. Moją uwagę zwróciła piękna, ceglana ściana oraz biało-czarna podłoga, która wydała mi się niemalże idealna jako tło do zdjęć. A także obraz Dominika Jasińskiego z postacią czarnowłosej kobiety w kwiatach.
We Flambeerii
oprócz klasycznej tarty (18 zł) zjemy
również wiele innych wariacji – na przykład z gorgonzolą, gruszką i kwiatami lawendy (25 zł), z cukinią serem kozim i rukolą (27 zł),
z kurczakiem marynowanym w sosie
miodowo-musztardowym, fetą, orzechami włoskimi i brokułami (31 zł), z chorizo, krewetkami, rucolą i jalapeno
(31 zł). W karcie pojawiają się również tarty sezonowe – nam udało się zjeść z kiełbasą, czerwoną kapustą i wędzonym
serem (27 zł). A co na deser? Też tarta – z jabłkami i cynamonem. Wszystkie serwowane są na deskach od I love nature. Co ważne – każdą z nich
można zamówić z mąki bezglutenowej.
A co jeśli
nie tarta? Zawsze możemy zamówić sałatkę. A jak nie jesteśmy głodni – barman przygotuje
pysznego drinka. Na przykład szprycer z likierem z czarnego bzu (18 zł) albo z
aperolem (18 zł). Możemy również napić się wina – te domowe ma przyzwoitą cenę
(49 zł) i podawane jest w butelkach, nie w karafkach.
Flambeeria to
klimatyczne miejsce wyróżniające się na kulinarnej mapie Warszawy. Lepiej wpaść
w większym gronie, aby spróbować więcej smaków. Ciasto szybko stygnie, trzeba
szybko zjeść i zamówić kolejną. Już planuję następną wizytę.
Hoża 61
(wejście od E. Plater 12/14)
Warszawa
Degustowałam
na zaproszenie Flambeerii.