12 wspomnień 2020 roku


Uff. Dotrwaliśmy do końca tego dziwnego i trudnego roku. Sam początek nie zapowiadał tego co ma się za chwilę wydarzyć. Na jego końcu żyjemy z nadzieją na lepsze jutro i powrót do normalności. I choć wydawać by się mogło, że powinniśmy ten rok zapomnieć jak najszybciej, to każdy z nas ma na pewno kilka miłych wspomnień. Oby następny rok był spokojniejszy i dał nam więcej szans na odpoczynek. Najchętniej zwinęłabym się jak ten rudy kot i w takim błogim stanie doczekała końca pandemii. Zapraszam na moje subiektywne podsumowanie 2020 roku – moje 12 wspomnień fajnych rzeczy i momentów.

(Jeśli czytacie ten wpis na innej stronie niż moja – uszanujcie moją pracę i zamknijcie ramkę lub przejdźcie bezpośrednio na bloga. Bardzo dziękuję!)

Najlepszy lunch

W Hotel Hugo w Kędzierzynie Koźlu. To piękny i zabytkowy budynek, w którym kiedyś podobno mieścił się szpital. Jest tu też restauracja prowadzona przez szefa kuchni Romana Dziwisza. Podczas naszego tripu po kraju zjedliśmy tu niezwykle aromatyczny i obłędny w smaku bulion z warzywami i grzybami shimei, fantastyczny żurek, genialną kaczkę confit z kalafiorem i sosem z owoców leśnych czy też roladę wołową z kluseczkami śląskimi i modrą kapustą. Do tego świetna i przemiła obsługa. Jeśli będziecie w pobliżu – warto tu zajrzeć.



Najlepsza kolacja fine dining

Ta ostatnia wieczerza. „Tajna” kolacja z okazji 585 urodzin rieslinga na kilka godzin przed pierwszym lockdownem. Zorganizowana przez Niemiecki Instytut Wina w, zamkniętej już na stałe, restauracji Zoni w Koneserze. To była prawdziwa uczta dla oczu i podniebienia. Dania przygotował chef Michał Gniadek, a rieslingi dobierał sommelier – Taras Lachnowski. W menu znalazły się m. in. surowa ostryga Tsarskaya podawana z vinegrette z kimchi, szalotki i świeżej bazylii; ceviche z turbota z Hiszpanii serwowane w chrupiących skórkach topinamburu z majonezem z pieczonego czosnku, chrust z grzybów enoki oraz Antonius Caviar Siberian 5* czy też perliczka z foie gras, węgorzem i ponzu. Na deser zabajone i świeże trufle. Do tego fantastyczne wina od Weingut Erbeldinger, Weingut Flick czy też Weingut Molitor.

Fot. Olaf Kuziemka

Fot. Olaf Kuziemka

Fot. Olaf Kuziemka

Fot. Olaf Kuziemka

Najfajniejsza kolacja bardziej casual

W wakacje mogliśmy trochę odpocząć od koronawirusa. Knajpy ponownie otworzyły swoje podwoje. Na pierwszy lipcowy wieczór Restauracja Forty była idealna. Dużo zieleni dokoła, ciepły wieczór, świetne jedzenie i dobre wino. Tutejszy szef kuchni dopracował do perfekcji – mniejsze, ale zdecydowanie pyszne – danka idealne do dzielenia się. Bao z boczniakami i tatar były dla mnie największym przebojem.


Najsmaczniejsze nowe miejsce

W tym trudnym roku więcej słyszeliśmy o zamknięciach restauracji niż o nowych otwarciach. Na przekór pandemii Aleksander Baron, znany m.in. z Solec 44 czy Zoni, we wrześniu otworzył na Krakowskim Przedmieściu Grill Bar Baron the Family. Wystarczyło parę tygodni, a restauracja zdobyła serca warszawiaków. W karcie boskie hot dogi, kiszonki i wiele innych wspaniałych dań. Do tego tylko najlepsze wina z polskich winnic.

Najfajniejsza restauracja z daniami na wynos

Dzięki pracy na home office przez większość roku miałam okazję poznać scenę kulinarną koło domu. Największą perełką dla mnie była i jest Restauracja J: Janka Paszkowskiego. Pyszne śniadania i lunche, zawsze kolorowe i pięknie podane. Bez znaczenia czy to na miejscu (jak można było) czy w dowozie do domu.

Najlepsze danie na poprawę humoru

To było nam w tym roku często potrzebne. Wiele czasu spędzanego w domu. Nasze życie zawodowe zacierało się z tym domowym. Na poprawę humoru zawsze jest pyszne jedzenie. Moimi najlepszymi poprawiaczami humoru były pierożki dim sum z Azia Restaurants. Nawet na wynos smakują wybornie.

Najlepszy deser

Choć jadłam go prawie rok temu, nadal czuję jego smak na języku. Mowa o ptysiu z kremem czekoladowym i karmelizowanymi orzechami laskowymi, który zjadłam podczas Fine Dining Week w restauracji w Hotelu Warszawa. Jednocześnie lekki i aromatyczny w smaku. Poezja.

Najfajniejsze warsztaty winne online

Niemiecki Instytut Wina dzielnie nie dawał się pandemii. Klub Wina Niemieckiego to świetne warsztaty winiarskie online prowadzone przez the one and only Tomka Prange Barczyńskiego, znakomitego dziennikarza i krytyka winiarskiego, redaktora naczelnego magazynu Ferment. Dzięki temu mogliśmy odwiedzać niemieckie winiarskie regiony nie wychodząc z domu a były to m.in. Mozela, Frankonia, Palatynat czy Nahe. Solidna dawka wiedzy w doborowym towarzystwie.


Najfajniejsza książka kulinarna

Każda książka Yotama Ottolenghiego budzi mój ogromny entuzjazm. Jako wielka fanka mam jego wszystkie publikacje. Na mojej półce nie mogło zabraknąć jego najnowszej – Flavour. Po raz kolejny udowadnia, że same warzywa mogą być pełne smaku. Ponad połowa przepisów wpisana na listę – to do.

Z naszego polskiego podwórka nie mogło zabraknąć w tym zestawieniu Stambułu do zjedzenia Bartka Kieżuna, czyli Krakowskiego Makaroniarza. Czytam kawałkami opowieści z tego ekscytującego miasta i gromadzę odpowiednie przyprawy.

Najfajniejsza książka winiarska

Jednogłośnie i bezapelacyjnie winiarska książką roku dla mnie jest „Świat na winnych szlakach” Tomka Prange Barczynskiego. To druga część po Europie na winnych szlakach z ubiegłego roku. Ponownie pełna wspaniałych opowieści o wspaniałych ludziach, którzy całe swoje życie poświęcili ziemi i produkcji dobrego wina. Jedyny mankamentem książki jest jego szata graficzna. Bardzo nieprzyjazna do czytania dla dyslektyka.


Najfajniejsza impreza winna

Zanim się wszystko zaczęło bawiliśmy się na Dniu Kobiet z California Wines tak jakby jutra miało nie być. Apartament Prezydencki w hotelu Raffles Europejski, kalifornijskie wina, pyszne przekąski, muzyka i cała śmietanka polskiej gastronomii w jednym miejscu.


Z kolej przed drugim lockdownem magazyn Ferment świętował swoje trzecie urodziny. Pyszne wino, które polewali sami redaktorzy, doborowe towarzystwo i idealna lokalizacja u Mielżyńskiego na Czerskiej.

Najfajniejszy hotel, w którym spałam

Zajazd i Karczma Zagłoba w Świdnicy to była fantastyczna ostoja na jedną noc podczas naszego touru po Polsce. Butikowy hotelik z ładnie urządzonymi pokojami, styl podobny, ale każdy inny. Co najważniejsze w lecie – z klimatyzacją. Pyszne jedzenie, ale ogromne porcje. Co dla jednych jest zaletą, a dla innych może być wadą. Przemiła obsługa.

 

Fot. Zajazd i Karczma Zagłoba

Fot. Zajazd i Karczma Zagłoba


Instagram