(Jeśli czytacie ten wpis na innej stronie niż moja – uszanujcie moją pracę i zamknijcie ramkę lub przejdźcie bezpośrednio na bloga. Bardzo dziękuję!)
Caulilini ma jasnozielone łodygi i białe różyczki. Jest słodsze od kalafiora i co ważne w trakcie gotowania nie wydziela mocnego, kalafiorowego aromatu. Jadalne są zarówno łodygi jak i różyczki. Gdy kilka lat temu media obiegła informacja o nowym warzywie, jedna z największych stacji telewizyjnych określiła Caulilini® mianem brokulafior. Mnie jednak bardziej pasowałaby nazwa kalafior gałązkowy.
Jak wykorzystać Caulilini w kuchni?
Można je piec, smażyć, gotować oraz jeść na surowo. Super odnajdzie się w wielu rodzajach kuchni – jako danie główne czy jako dodatek do ryb czy mięsa. Z chęcią wrzucę je do azjatyckiego stir-fry. Dziś jednak mam dla Was najprostszy przepis z możliwych. Taki na jedną rękę. Idealny, aby sprawdzić jak smakuje.
Mam nadzieję, że ten kalafior gałązkowy się przyjmie i nie podzieli losu Kalerosse™ (czyli w UK kalettes) – połączenia brukselki i jarmużu, które pojawiło się u nas tylko na jeden sezon.
Pieczone Caulilini
Potrzebne składniki:
(na dwie osoby)
kilkanaście gałązek Caulilini
solidny chlust oliwy
sól do smaku
Przygotowanie:
- Włączamy piekarnik na 200 st. C. (górna i dolna grzałka | termobieg 4D)
- Caulilini myjemy i rozdzielamy na mniejsze kawałki. Układamy w foremce lub blaszce. Wlewamy oliwę i dobrze mieszamy. Przyprawiamy solą.
- Wstawiamy do rozgrzanego piekarnika. Pieczemy aż warzywa zmiękną i lekko zbrązowieją.
- Czas pieczenia będzie zależał od piekarnika. U mamy, gdzie ma funkcję termoobiegu 4D zajęło 15 minut. W wersji dolnej i górnej grzałki – dwa razy dłużej.
Jeśli spodobał Wam się przepis, nie zapomnijcie zostawić komentarza jak smakowało. Jeśli podzielicie się zdjęciem na na IG lub FB dodajcie hasztag #noziwidelecblog, abym mogła Was znaleźć.
Jeśli chcecie być na bieżąco zachęcam do obserwowania bloga na Instagramie i Facebooku, wtedy nie przegapicie nowych przepisów.