Wakacje, wakacje i po wakacjach. W tym roku miała być
Turcja. W międzyczasie okazało się, że to nie był najlepszy kierunek.
Zwłaszcza w październiku. Udało się zmienić destynację i polecieliśmy na
Lanzarote. Wyspy Kanaryjskie mają to do siebie, że przez cały rok panuje tu
podobny klimat. Jest ciepło, ale nie za gorąco. Co warto zobaczyć i zrobić na
wyspie? Zebrałam dla Was 10 rzeczy godnych uwagi. Wybieracie się za chwilę na
urlop – niech moje wskazówki będą przydatne. Wróciliście właśnie? Powspominajmy
razem.
1. Zwiedzić dom urządzony w zastygłej lawie miejscowego artysty Cesara Manrigue
Cesar Manrique to dusza Lanzarote. Na każdym kroku zwiedzając
wyspę natykamy się na jego prace – restauracje, domy, ogrody, instalacje na
rondach i wiele, wiele innych rzeczy. Dom, w którym mieszkał do 1988 roku,
urządzony został w bąblach i korytarzach pozostałych po wulkanicznej lawie,
gdzie biel kontrastuje z czernią. Znajdziemy tu kilka przytulnych saloników z
naturalną wentylacją, niewielki basen z błękitną wodą, czy kamienny grill
idealny na małe przyjęcia w gronie znajomych. Na ścianach w głównym budynku
wiszą prace innych artystów, m.in. Joana Miro czy Pabla Picasso.
2. Spędzić dzień na plaży, na której mieszkali Lena i Mateo z „Przerwanych Objęć”
Długa i piaszczysta plaża w Famarze po północnej stronie wyspy ciągnie się
przez kilka kilometrów. Ocean rozbija się o brzeg z hukiem. To mekka surferów,
którzy ściągają tu w poszukiwaniu idealnej fali. To tu w apartamencie numer dwa
w Bungalows Playa Famara, mieszkali Lena
i Mateo, bohaterowie jednego z filmów Pedro Almodovara „Przerwane Objęcia”. W
samym miasteczku czas płynie trzy razy wolniej. Nie znajdziemy tu dużych
hoteli, tylko bungalowy i apartamenty, do tego kilka restauracji i sklepów. Do
spokojnego odpoczynku nie potrzeba więcej.
3. Spróbować małych ziemniaczków gotowanych w soli z sosami mojo verde i mojo rojo
Te małe ziemniaczki, gotowane z mundurkach w dużej ilości
soli i podawane z dwoma sosami – mojo verde i mojo rojo, to kulinarny znak
rozpoznawczy Wysp Kanaryjskich. Mieszanki przypraw do przygotowania tych sosów znajdziemy w każdym
supermarkecie. Możemy je również przyrządzić samodzielnie w domu – wkrótce
napiszę na blogu. Oba sosy są również podawane do pieczywa jako przystawka, w
każdej tutejszej restauracji.
4. Zwiedzić inną planetę nie opuszczając ziemi
Nie trzeba lecieć w kosmos, aby poczuć się jak na innej
planecie. Wystarczy odwiedzić lanzaroterański park wulkanów Timanfaya. Zwiedzić
go można tylko zza szyby autokaru, który sunie po mrożących krew w żyłach
serpentynach wyżłobionych w zastygłej lawie. Sa Calobra na Majorce to w
porównaniu łagodne zakręty. Na jednym ze stożków urządzono restaurację z
wulkanicznym grillem. W środku jest jak przystało na wulkan gorąco. Jedzenie
jest bardzo przeciętne, nastawione na turystów. Nie spodziewajcie się
kulinarnych fajerwerków. Warto przyjechać tu pod wieczór, aby zobaczyć
malowniczy zachód słońca.
5. Wypić lekko słonawą, wulkaniczną malvasię w jednej z licznych bodeg w regionie la Geria
U stóp wulkanów, nieopodal parku Timanfaya, na pozornie
nieprzyjaznej glebie, rosną winogrona. Rosną przeważnie w wykopanych w pyle
dołkach lub rowach, nierzadko osłonięte dodatkowo murkiem. Uprawia się tu
przede wszystkim dwa szczepy – malvasię i moscatel. Jeśli chcecie przyjechać na
zbiory – trzeba wybrać się na Lanzarote w lipcu. W El Grifo, najstarszej
winnicy na wyspie możecie zwiedzić muzeum wina, w Rubicon możecie obejrzeć
stary dom winiarzy. Wiele miejscowych
win znajdziemy w supermarketach, nieco taniej niż u producentów. Na lotnisku
nie ma ma co liczyć, że je kupimy – ceny dużo wyższe niż na wyspie, a i wybór
też nie za duży.
6. Położyć się przy basenie, w którym tylko król Hiszpanii może się kąpać
Jameos del Aqua to kolejna atrakcja urządzona przez
Manrique’a. To z oby stron otwarta jama z jeziorem na dnie. Podobno żyją w nim
kraby albinosy. (Nam nie udało się ich zobaczyć). W Jameos możemy również
zobaczyć nietypowy basen z błękitną wodą, w którym pływać może tylko król
Hiszpanii. Trzeba uważać, aby się w nim nie skąpać, gdyż biała powierzchnia
jego okalająca bywa zdradliwie śliska (zwłaszcza po deszczu).
7. Przespacerować się podziemnymi korytarzami wydrążonymi przez lawę
Cueva del los Verdes to
jaskinia, będąca częścią tunelu uformowanego w wyniku erupcji wulkanu. Kiedyś
służyła miejscowym mieszkańcom jako schronienie przed piratami i najeźdźcami z
Europy i Afryki, a później kozom jako schronienie przed złą pogodą. Do
zwiedzania udostępniony jest ok. kilometrowy odcinek, zaadaptowany przez Jesusa
Solo, bliskiego współpracownika Cesara Manrique. Podczas zwiedzania możemy
doświadczyć niesamowitego złudzenia optycznego, przewodnik wskaże miejsce.
Warto wtedy ustawić się w pierwszym rzędzie.
8. Zjeść rybę lub owoce morza w restauracji El Amanecer w Arriecie
Arrieta to mała wioska na północno-wschodnim wybrzeżu.
Pozornie nie różniąca się od innych, jakich wiele na wyspie. Jednak w porze
lunchu w samym jej sercu na ulicy stoją ludzie. Czekają na swoją kolej, aby
zjeść pyszną rybę lub owoce morza. El Amanecer to rodzinna restauracja z
tarasem położonym nad samym oceanem. Obsługa jest na bardzo wysokim poziomie, każdy
z kelnerów ma swoją przydzieloną funkcję. Ich praca to czysty taniec pomiędzy
stolikami. Stolika zarezerwować wcześniej nie można. Planując tu przyjechać pamiętajmy,
że w czwartki restauracja jest nieczynna.
9. Najeść się na zapas przepysznymi bananami
Kanaryjskie banany są mniejsze i nie spełniają tym samym
norm unijnych. Mają mocny i skoncentrowany smak – słodki, a zarazem kwaskowaty.
Szybko się psują, dlatego ciężko je przewieźć ze sobą do kraju.
10. Wybrać się na wycieczkę na sąsiednią wyspę
Fuerteventura oddalona jest od Lanzarote zaledwie o 40 minut
drogi przez ocean. Trochę buja, ale można wytrzymać. Promy i statki odpływają z
portu w Playa Blanca. Warto wcześniej zarezerwować samochód, aby prosto z portu
wyjechać na zwiedzanie wyspy. W jeden dzień wszystkiego zobaczyć nie zdążymy,
ale warto pojechać do Betancurii, dawnej stolicy wyspy. Tu można kupić
kosmetyki z aloesu L’Aloe Vera
Fresca (produkty można zamówić do Polski) i odwiedzić kozią farmę Finca Pepe gdzie kupimy pyszne kozie
sery. Aby do niej dojechać warto mieć samochód z mocnym silnikiem. Wracając z
powrotem nie można nie zobaczyć słynnej plaży w Corralejo. Biały piasek i
turkusowa woda niczym z katalogu promującego Malediwy. A jeśli traficie tu po
południu i po deszczu – może będziecie mieć szczęście aby zobaczyć niezwykłą
tęczę, która wyłania się z tafli oceanu.
To jeszcze kilka rad
i sprawdzonych adresów
Komunikacja.
Najprościej po wyspie poruszać się samochodem. Wynajęcie auta z pełnym
ubezpieczeniem (w tym przednia szyba) nie kosztuje wiele. Dla przykładu Opel
Corsa na trzy dni to koszt ok. 65 euro za całość (plus paliwo). Firmy godne uwagi to np. Autos
Martina w Costa Teguise, Cicar / Cabrera Medina lub PlusCar (na całej wyspie i
na sąsiednich). Oznakowanie dróg jest bardzo złe i często mylące. Chwila
nieuwagi i zamiast do celu, droga wyprowadza nas na autostradę. Powrót to
nadłożenie czasem nawet 10-15 kilometrów.
Zwiedzanie. Jak
to zwykle bywa atrakcje kosztują. Jeśli wiemy, że chcemy zobaczyć wszystkie
-możemy kupić bilety zbiorcze. Zaoszczędzimy nawet do 11 euro. Jeśli nie lubimy
zwiedzać na własną rękę – można skorzystać z miejscowych biur podróży. Godnym
polecenia jest Last Minute Travel. A w jednym z ich punktów w Costa Teguise położonym
na promenadzie tuż przy samej plaży Playa Cucharas, dogadamy się po polsku, gdzie
Pani Ania załatwi wszystko sprawnie.
Plaże. Wbrew
pozorom na Lanzarote sporo plaż jest białych lub żółtych. W większych kurortach
znajdziemy łóżka do wynajęcia. Są tu wyjątkowo drogie – 12 euro za dwa łóżka i
parasol na jeden dzień. Przebieralni na żadnej z nich nie ma.
Zakupy. Na
Lanzarote warto kupić przyprawy do kanaryjskich sosów (mojo verde i mojo rojo)
wino, a także kosmetyki (polecam sieć perfumerii Delia). Banany lepiej jeść na
miejscu, ciężko znoszą podróż samolotem.