„Diabelski owoc” Toma Hillenbranda

książka, recenzja, wydawnictwo smak słowa


Kryminał kulinarny. Pierwsza myśl – zamordują krytyka. Nie pomyliłam się. W ubiegłym tygodniu na naszym rynku wydawniczym pojawił  się „Diabelski owoc” Toma Hillenbranda. To pierwszy tom z czteroodcinkowej (na razie) kryminalnej serii o dzielnym szefie kuchni Xavierze Kiefferze.


Luxemburg. Dolne Miasto. Mała restauracja „Deux Eglises” specjalizująca się w lokalnej kuchni. Szefem jest tu Xavier Kieffer, który wyrzekł się haute cusine na rzecz serwowania regionalnych przysmaków – potrawki z zająca czy pasztecików podlewanych rieslingiem. Pewnego dnia próg jego restauracji przestępuje krytyk znanego na całym świecie francuskiego przewodnika kulinarnego Miche… (wróć) Gabin. I umiera w trakcie posiłku.

Podejrzany o morderstwo Xavier rozpoczyna śledztwo na własną rękę. Pomaga mu w tym m.in. Valerie Gabin – redaktor naczelna przewodnika oraz przyjaciel Pekka Vatanen – urzędnik Unii Europejskiej. Trop do rozwiązania zagadki prowadzi głównego bohatera do dziwnego owocu o niewiarygodnie magicznych właściwościach. Po drodze zderza się z bezwzględnymi koncernami spożywczymi, które zrobią wszystko aby zachować tajemnicę dla siebie. Czym jest tytułowy diabelski owoc? Jak działa na człowieka? I czy Kieffer wyjdzie z tego żywy? – o tym dowiedziecie się po przeczytaniu pierwszego tomu kryminału kulinarnego niemieckiego pisarza Toma Hillenbranda.

„Diabelski owoc” to przyjemna lektura w sam raz na długie jesienne wieczory. Napisana lekkim piórem pełna smakowicie brzmiących potraw pobudzających apetyt. Czyta się bardzo szybko, dla wprawnego czytelnika to lektura na jeden wieczór. Oprócz dobrej rozrywki książka podkreśla dwa podobne zjawiska mające jeden wspólny cel. Zarówno szefowie kuchni jak i koncerny spożywcze prześcigają się w poszukiwaniu nowych i nieznanych wcześniej składników, aby zachwycić publikę za wszelką cenę. Ci pierwsi po to by stworzyć danie, które smakiem, najwyższą jakością oraz dbałością o niuanse zachwyci podniebienie coraz wybredniejszych krytyków i tym samym by zdobyć upragnioną nagrodę (w postaci pierwszej lub kolejnej gwiazdki). Natomiast koncerny spożywcze, aby pod „wspaniałym” smakiem ukryć gorszej jakości produkty. I co za tym idzie zarobić więcej pieniędzy mniejszym kosztem.

Jedynym minusem wydania są nazwy dań pozostawione w języku francuskim lub luksemburskim. Choć na końcu książki znajdziemy słowniczek różnych terminów, nie wszystkie wyrażenia zostały przetłumaczone. Fajnie gdyby wyjaśnienia znalazły się w przypisach, bo wertowanie co chwilę do końca książki było dość uciążliwe (i wywołujące poczucie zawodu gdy nie udało się znaleźć konkretnego wyrażenia).

Podsumowując – kryminał Hillenbranda to lekkostrawna lektura z wartką akcją i interesująco zarysowanymi postaciami. Jestem ciekawa dalszych losów i z przyjemnością czekam na drugi tom, którego premiera będzie już drugiej połowie października.

Tytuł: „Diabelski owoc”
Autorzy: Tom Hillenbrand
Rok wydania: 2016
Stron: 312
Okładka: miękka


Wpis powstał w ramach współpracy z Wydawnictwem Smak Słowa

Instagram