Warzywa
odgrywają kluczową rolę w mojej kuchni. Choć jem mięso nie wyobrażam sobie, aby
nie pojawiły się obok. Kuchnia roślinna staje się coraz bardziej popularna, a
kolorowe miski pełne smaku Davida Beza wpisują się ten trend znakomicie. Bowllove
to swoisty przewodnik jak komponować wartościowe posiłki oparte przede
wszystkim na naturalnych składnikach. Każdy znajdzie w niej coś dla siebie –
nawet zagorzali mięsożercy.
Książka jest
podzielona na dwie części – miski na mokro i na sucho. Pierwsze to takie
zupo-sałatki na ciepło drugie bardziej sałatki raczej na zimno, ewentualnie z
jednym ciepłym składnikiem. Koncepcja Davida jest prosta – jak najwięcej warzyw
poddanych jak najmniejszej obróbce i mniej węglowodanów. Miski komponuje według takiego podziału – 20%
bazy (to może być kasza, makaron czy sycące warzywa), 50% warzyw, 25% białek (to
może być mięso, ryby, jajka, nabiał, soczewica, ciecierzyca), 5% toppingów i
ziół (czyli takich składników, które dodają potrawie wigoru, smaku i koloru;
mogą to być marynowane warzywa – jak kapusta kiszona czy oliwki, ale także
prażone orzechy czy nasiona), a na koniec wywar/krem lub sos/dressing.
Przepisy są
podane w bardzo skróconej wersji (tylko z podanymi składnikami bez instrukcji
przygotowania). Dla osób, które nie są obeznane w kuchni może to stanowić
barierę. Wymagają też w wielu przypadkach całkiem sporego zachodu. Zwłaszcza
jeśli chodzi o liczbę użytych misek i urządzeń do zmywania potem. Niemniej
jednak koncepcja jest bardzo słuszna i warta zachodu. Trzeba się do niej jednak
solidnie przygotować. Choćby na to, że na marynowane warzywa trzeba co najmniej
kilka dni poczekać zanim trafią do miski.
Miski David’a
sprawdzą się nie tylko na kolację, ale także jako lunch do pracy albo drugie
śniadanie. Ja zamierzam wykorzystać te pomysły właśnie to tego drugiego.
Zwłaszcza sałatki na sucho. A gdy będę następnym razem w Londynie chętnie
zajrzę do Pride Kitchen w mojej ulubionej dzielnicy Chelsea spróbować ich u
samego źródła.
Do
przygotowania mojej pierwszej kolorowej miski na jedną z piątkowych kolacji
wybrałam taką z brokułami, groszkiem, jajkiem, czarnym makaronem ryżowym i
miso. Wyszła bardzo smaczna, choć pasta miso jest dla mnie zbyt intensywna.
Następnym razem będę musiała zmniejszyć ilość pasty.
(Jeśli czytacie ten wpis na innej stronie niż moja – uszanujcie
moją pracę i zamknijcie ramkę lub przejdźcie bezpośrednio na bloga. Bardzo
dziękuję!)
Zupo-sałatka z brokułami, jajkiem i miso
(przepis
oryginalny: David Bez „Bowllove”)
Potrzebne składniki:
(na jedną
miskę)
garść brokułów
(różyczki) ugotowane na parze (u mnie dzikie brokuły)
½ małej
marchwi, pokrojonej w julienne
1 jajko
ugotowane ma miękko
garść świeżego
groszku (w zimie mrożonego)
garść makaronu
z czarnego ryżu
1 łyżka
prażonej cebuli
wywar:
250 ml
gorącego bulionu warzywnego
1 łyżka
pasty miso (tu bym trochę uważała z tą ilością, pasta paście nierówna, moja
wyszła zbyt intensywna)
1 szczypta płatków
chilli
Przygotowanie:
- Wszystkie składniki przygotowujemy zgodnie z powyższą instrukcją – brokuły gotujemy na parze, marchewkę kroimy w julienne, jajka gotujemy na miękko (5-6 minut), makaron gotujemy w osolonej wodzie zgodnie z instrukcją na opakowaniu.
- Bulion podgrzewamy do momentu wrzenia, odstawiamy z ognia i dodajemy pastę miso.
- W misce układamy po kolei składniki zaczynając od makaronu, potem warzywa, marchewkę, groszek. Zalewamy ostrożnie wywarem. Układamy przekrojone jajko, posypujemy chilli i prażoną cebulką.
Rada:
Makaron z czarnego ryżu znajdziecie w supermarketach na pólkach z żywnością
orientalną (np. w sieci Piotr i Paweł) lub w sklepach specjalistycznych.
Wpis powstał
we współpracy z Wydawnictwem Buchmann.