12 wspomnień 2019 roku




Koniec roku, koniec dekady. Czas podsumowań i wspomnień. Miniony rok należał do całkiem udanych. Kilka sukcesów zawodowych. Kilka fajnych wyjazdów. Dużo spotkań ze znajomymi przy dobrym winie i jedzeniu. Zapraszam na moje subiektywne podsumowanie 2019 roku – moje dwanaście wspomnień wspaniałych rzeczy.


(Jeśli czytacie ten wpis na innej stronie niż moja – uszanujcie moją pracę i zamknijcie ramkę lub przejdźcie bezpośrednio na bloga. Bardzo dziękuję!)

Najlepsza kolacja fine dining

To była kolacja numer jeden. Bez apelacyjnie. Massimo Bottura z Dariuszem Barańskim na otwarcie zimowej edycji festiwalu Fine Dining Week w Restauracji Warszawska przygotowali prawdziwą ucztę dla oczu i podniebienia. Skórka z topinamburu z rumiankiem i kaparami, chleb ze smalcem wieprzowym z oliwą z pestek dyni, kapuśniak z ziołami i oliwą miso, agnolotti z pikantną metką wieprzową, grillowany głąb brokułu glazurowany orzechowym miso i octem z brzozy a na deser mus z giandui z melasą z fusów kawowych i ciasteczkiem sable. Zapierający dech line up winny. I to wszystko w duchu #ZeroWaste. Kolacja z resztek. Można? Można.



Najlepsza kolacja casual

El Cable to chyba najbardziej znany tapas bar w Sitges w Katalonii. Rok do roku ich tapasy zajmują najwyższe podium w lokalnym konkursie. Kacze gniazdo z konfitowaną kaczką, pomarańczowym coulis i mini frytkami, policzki wieprzowe w sosie własnym z jabłkiem i chrupiącą posypką czy też Fagottini z dynią, kozim serem, porem, szpinakiem oraz rodzynkami. Eksplozja smaków. A do tego przemiła obsługa i gwar rozmów. O stolik bardzo trudno, czasem trzeba czekać w kolejce. Warto.



Najlepszy lunch

W El Mercader de l'Eixample w Barcelonie. Niedaleko Passeig de Gràcia jest niewielka restauracja utrzymana w duchu slow food. Z pięknym ogródkiem i przepysznym jedzeniem z najlepszych składników. Krokiety z pieczonym kurczakiem, wołowina w sosie z leśnych grzybów czy te canneloni a la Barcelonina (boskie!) i do tego klasyczne pan con tomate. Bajka. Jeśli wybieracie się do Barcelony koniecznie wpiszcie El Mercader na listę must try.



Najfajniejsze śniadanie

Wczesną wiosną spotkałyśmy się z dziewczynami u Majlertów na sobotnich warzywnych zakupach. Kawiarnia jeszcze nie ruszyła, było zimno i padał śnieg. Szybka decyzja – jedziemy do Konesera. Śniadanie mistrzyń zjadłyśmy u Adrianny Marczewskiej w WuWu. Na stole wylądowały jajecznica z móżdżkiem cielęcym, serdelki Nowickiego, pyszny twarożek i świeżutki chleb z masłem z czarnuszką. Przemiłe spotkanie w doborowym towarzystwie przy wspaniałym jedzeniu. Dziewczyny musimy to znowu powtórzyć.



Najfajniejsza degustacja winna

Letnia degustacja win węgierskich promująca festiwal winny w Erdobenye. Mielżyński na Burakowskiej. Upał niemiłosierny, aż trudno było oddychać. I te pyszne, orzeźwiające wina. Małe grono, przesympatyczni winiarze, dużo fantastycznych opowieści. Więcej o degustacji poczytacie tu Bor, mámor… Bénye!



Najfajniejszy wyjazd enoturystyczny

Był jeden. Ale za to jaki. Małopolski Szlak Winny. Cudowne winnice, pyszne jedzenie i doborowe towarzystwo. Polskie wina rosną w siłę i bardzo mnie to cieszy. Niech ta passa trwa i niech coraz częściej trafiają do naszych kieliszków. Nie mamy się czego wstydzić. O wyprawie przeczytacie tu Winna Małopolska



Najciekawszy wieczór autorski

Wieczór autorski Tomka Prange-Barczyńskiego z okazji premiery jego książki „Europa na winnych szlakach” w Wine Corner w Forcie 8. Fantastyczne dwie godziny opowieści o winie, winiarzach i wspaniałych miejscach, które warto odwiedzić. Opowieściom towarzyszyły pyszne wina – m.in. rewelacyjne pomarańczowe od Fattoria di Sammontana czy fantastyczna czerwona Sycylia – Ayunta Navigabile Etna Rosso 2016. Moją recenzję książki przeczytacie tu Na szlaku po europejskich winnicach



Największe zaskoczenie kulinarne

Ślimaki. W restauracji Gęś w Dymie. Gdzieś w małej wsi w Małopolsce. Middle of nowhere lub jak to woli tam, gdzie diabeł mówi dobranoc. Broniłam się przed tymi ślimakami rękami i nogami. Męczyłam nawet Szymona, naszego przewodnika, że nie zjem. I … jak postawiono je przede mną i były takie malutkie w prześlicznych skorupkach na grzankach. Pachniały masłem i ziołami. Smakowały wybornie. I sama nie wiem, o co było tyle krzyku.



Największy wyczyn kulinarny

W tym roku postanowiłyśmy na święta zrobić włoską porchettę. Mięso zamówiłam u rzeźnika (dzięki Jatka Butchery za piękny kawał świni), nafaszerowałam dobrem, zawinęłam i upiekłam. Niestety ciut za długo, bo po wyjęciu mięso było tak miękkie, że się rozpadało pod nożem. Wyszło pulled pork. Goście zjedli ze smakiem. Trzeba będzie jednak powtórzyć z nieco krótszym czasem w piekarniku zanim przepis trafi na bloga.



Najfajniejsza książka kulinarna

To było do przewidzenia, że książka „Portugalia do zjedzenia” Bartka Kieżuna trafi do rocznego podsumowania. Pięknie wydana. Bogata w przepisy i opowieści z portugalskich wypraw Bartka. Absolutny must have w biblioteczce każdego foodies. Recenzja książki tu Zjedz Portugalię



Największe rozczarowanie kulinarne

Czasem dobre recenzje bywają złudne. Czasem dogłębny research nie wystarczy. Czasem można się naciąć. Tak było z kolacją w Vivero Beach Club w Sitges. Jest klimat śródziemnomorski, są piękne widoki. I na tym kończy się jego cały urok. Drogo. Obsługa fatalna. Jedzenie nijakie. Miał być okoń morski, podali (chyba) halibuta. Bez smaku. Z nudnymi dodatkami. Podany zdecydowanie za szybko. Nie polecam.

Kawa z historią

4 Gats to kultowe miejsce w Barri Gotic w Barcelonie. Znana jako nieformalne centrum katalońskiego modernizmu. Bywał tu Pablo Picasso czy Antonio Gaudi. To piękne miejsce z magiczną aurą. Wpadliśmy tylko na kawę (która była pyszna) wcześnie rano przed tabunem turystów. Warto zajrzeć.


Instagram