Srebrna Góra była pierwszym przystankiem na Małopolskim Szlaku Winnym,
którym wraz z innymi blogerami podążałam odkrywając smaki Małopolski. Na
winnicy powitał nas Mikołaj Tyc, jeden ze współzałożycieli. Krótki spacer w dół
wzdłuż rzędów krzaków winorośli i dotarliśmy do drewnianej sali degustacyjnej.
Jeszcze rok temu były tu tylko fundamenty. O samej winnicy pisałam już tu i tu.
(Jeśli czytacie ten wpis na innej stronie niż moja – uszanujcie moją pracę i zamknijcie ramkę lub przejdźcie bezpośrednio na bloga. Bardzo dziękuję!)
Gdy
już zrobiliśmy zdjęcia i wszyscy się zebraliśmy – zasiedliśmy do pięknie
udekorowanego stołu.
Trzydaniową kolację przygotowała Paulina Gulajska, szefową
kuchni restauracji Impresja w Hotelu
Holiday Inn Kraków. Paulina pochodzi z mazowieckiej wsi i z początku nie
myślała, aby zająć się gotowaniem. Studiowała w Krakowie leśnictwo. Wychowała
się jednak w gotującej rodzinie i nie udało jej się uciec przed przeznaczeniem.
Traf chciał, że lokalny Targ Pietruszkowy szukał kogoś do poprowadzenia bistro.
Poszła na rozmowę i niemalże z marszu została przyjęta. Jej kuchnia cechuję się
naturalnością i poszanowaniem ziemi. I tak zaczęła się jej przygoda w kuchni.
Kolacja na Srebrnej Górze została przygotowana właśnie ze
składników od lokalnych rolników wystawiających się na krakowskim Targu
Pietruszkowym. Do kolacji zostały dobrane wina z winnicy.
Na początek aperitif i Gewurztraminer
2018. Aromatyczny, cytrusowo-korzenno-ziołowy nos, w ustach zioła, limonka
i biały pieprz. Bardzo przyjemna kwasowość. Bardzo fajne wino na rozbudzenie
kubków smakowych.
Na stole pojawiło się pierwsze danie – Pstrąg z Doliny Karpia z wywarem malinowym i pomidorami. Byłam
bardzo pozytywnie zaskoczona połączeniem malin z rybą. Nie jest to oczywiste
połączenie i brawa dla Pauliny za odwagę. Pstrąg smakował wybornie i był
usmażony w punkt, nie przeciągnięty. Z dobranym do niego winem Cuvee Blanc 2018 nie do końca się
zgrał. Choć samo wino nie miało nic do zarzutu. W nosie agrest, cytrusy i mięta
w ustach zielone jabłko i limonka. Sporo słodyczy, ale to wino klasyfikowane
jako półwytrawne. Z pstrągiem lepiej sparowałby się jednak Gewurztraminer.
Następnie Paulina zaserwowała ozorek wołowy z pieczoną białą papryką i fasolnikiem i ciemnym sosem. To był król tego wieczoru. Mięso przygotowane w punkt, rozpływało się w ustach. Momentalnie ucichły rozmowy, było słychać tylko mruczenie zachwytu. Z Cabernet Cortis 2018 nalanego prosto z kadzi zgrało się niemal idealnie. Jakby było do tego dania stworzone. Samo w sobie wino dość ostre. Nos owocowy, usta mocno warzywne – papryka i burak. Pieprzny finisz.
Deser w postaci moreli
(nie brzoskwiń jak było zapisane w menu) w syropie cukrowym z werbeną, twarogiem i jeżynami podano w
towarzystwie wina miodowego na bazie
Seyval Blanc 2018. Nietrudno zgadnąć, że dominującymi nutami i w nosie i
ustach był miód. Były też wyczuwalne suszone owoce i cytrusy. Wino fajnie
zagrało z morelami.
Po oficjalnej części mieliśmy okazję spróbować Polek –
białej i różowej. Z uwagi na to, że i tak ich już raczej nie dostaniecie
nigdzie ominę ich opis.
To był pierwszy przystanek na Małopolskim Szlaku. Wkrótce
dalszy ciąg.
Do Krakowa podróżowałam na koszt własny na zaproszenie Małopolskiego Szlaku Winnego i Gorczańskiej Organizacji Turystycznej.